Przepraszam. Rozdział krótki, zdecydowanie za krótki, miało tu się wydarzyć zdecydowanie więcej, ale można powiedzieć że III i IV rozdział są tak naprawdę jednym. Nie chciałam przedłużać, i tak wystarczająco się naczekaliście, więc wstawiam to co napisałam.
W następnym rozdziale zacznie się wreszcie coś dziać, tak sądzę.
Weny dalej nie ma. Uciekła razem z chęcią do życia. Zapewne jak ogarnę parę rzeczy to będę pisać więcej i częściej, ale teraz po prostu nie daję rady. Wybaczcie.
Wiem, że jestem beznadziejna.
_______________________
Zdecydowanie nadawał się do roli krzaka, przynajmniej we własnym mniemaniu. W końcu tak robili w filmach! Idealnie zaadaptował wszelkie techniki tam obecne. W końcu któż mógłby się zorientować, że chłopak z gazetą, ciemnymi okularami i czapką, podążający krok w krok za jedną konkretną osobą, nie jest przypadkowym przechodniem? Rozrzucanie dziesiątki razy całej zawartości torby przed owym człowiekiem też nikomu nie mogło wydać się podejrzane. W tym momencie też z pewnością nikt nie mógł zauważyć biegającego od krzaka do krzaka, dość nieudolnie kryjącego się za nimi chudzielca. Przecież był profesjonalnym szpiegiem!
Odgarnął gałęzie, z uwielbieniem wpatrując się w swój cel, który aktualnie siedział na ławce z słuchawkami na uszach, wesoło pogwizdując. Z jego twarzy nie schodził uśmiech, w końcu nie było powodu się smucić, świat jest taki piękny! Pogoda wciąż była na tyle dobra, że można było spędzać popołudnie w parku, czekając na Kyuhyuna wracającego z dziekanatu, słuchać jakiś piosenek Crayon Pop, czy jak im tam było, i odrobinę jedynie śmiać się z ukrytego za żywopłotem nastolatka (przynajmniej na taki wiek wyglądał). Nie miał pojęcia, dlaczego tamten go śledził, ale było to raczej śmieszne, niż w jakikolwiek sposób niekomfortowe. Taemin, bo w końcu tak, jak się niedawno dowiedział, się nazywał, od jakiś dwóch tygodni pojawiał się regularnie w otoczeniu Minho, dość niezdarnie udając że wcale nie ma go tam, gdzie jest. Większość osób byłaby jakkolwiek zaniepokojona takim stanem rzeczy, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że prześladowcą była osoba tej samej płci (chociaż jeśli chodzi o Taemina nigdy nic nie było wiadomo), więc nie można było tego podpiąć pod zauroczenie (a jeśli tak, byłoby to nawet bardziej przerażające). Choi jednak nie wierzył, że fajtłapowaty rudzielec mógłby mieć jakieś nieczyste myśli (o, jakby się zdziwił!) i zastanawiał się raczej, kiedy tamten przestanie się ukrywać i wyjdzie z propozycją znajomości. Szczególnie, że teraz wydawało się to kwestią kilku chwil, skoro zaraz miał być tam Cho, obecnie mieszkający z uroczym (tfu!) szpiegiem.
Krzak kolejny raz się poruszył, a znad niego wychynęła karmelowa czupryna wraz ze schowanymi pod nią błyszczącymi oczami. Ich posiadacz najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że jego kryjówka została dawno temu odkryta, a już na pewno nie zamierzał jej opuszczać, bo miał stąd perfekcyjny widok na bruneta, właśnie komuś machającego. Chwilę, komu?
Zapominając o wszelkiej ostrożności, wychylił się jeszcze bardziej i dojrzał, idącego z rękami w kieszeniach czarnej bluzy i kapturem zakrywającym pół twarzy, zdecydowanie znajomego szatyna.
- Hej, Kyuhyun-ah, heej!
Chyba każdy by się zdziwił, widząc ledwo poznanego człowieka, krzyczącego i wściekle machającego zza jakichś zielsk. Och, wygląda na to, że jednak nie każdy. Ale już chyba wiemy, że Kyuhyun jest cholernym wyjątkiem od wszelkich reguł zdrowego rozsądku i tym podobnych, co potwierdził, najzwyczajniej w świecie odmachując mu krótko i nie zwracając na niego dłużej uwagi, podszedł do Minho.
Chwilę zajęło Taeminowi skojarzenie kilku faktów, a kiedy do niego to dotarło, aż się zachłysnął. Czyli że... jego piękny, cudowny, przewspaniały, idealny BÓG zna się z jego obecnym współlokatorem? To cudownie!
Pomińmy sam fakt mało zgrabnego przeskoczenia (a raczej przetaranowania) żywopłotu, bo naszemu szpiegowi zanadto się spieszyło, żeby jak człowiek obejść krzaki, i przejdźmy do jakże uroczej scenki opierającej się na słowotoku wyżej wspomnianego, kierowanego do niepewnie uśmiechającego się Choi, oraz wyraźnym załamaniu psychicznym Kyuhyuna, który stał z boku i tylko podpierał czoło ręką.
- ...i coś mi mówi, że teraz jesteśmy na siebie skazani, kto by pomyślał, och, pewnie chciałbyś odwiedzić swojego przyjaciela, przychodź do nas kiedy tylko chcesz, nie krępuj się, możesz nocować, o, rozważałeś może zamieszkanie u nas? Jestem pewien że hyung by się zgodził, jeśli tylko byś go czymś przekupił, o, może mógłbyś zastąpić nam ogrodnika, znasz się na drzewkach? Bo...
- Emm... Taemin, nie miej mi tego za złe, ale to raczej... niemożliwe - brunet przerwał nieśmiało, wyglądając na dość skonfundowanego. Emocji Lee to nie ostudziło.
- No trudno, ale przychodź do nas chociaż codziennie! O, teraz możemy pojechać prosto do domu, Heenim miał dzisiaj zamówić ośmiornice na ostro, pycha! O, pograjmy też w coś! Mam super gry na playstation!
~*~
- Punkt pierwszy: pracodawca w ramach wynagrodzenia zapewnia pracownikowi zakwaterowanie i wyżywienie. Punkt drugi: ...słuchasz mnie w ogóle?
Rany Boskie, ten dzieciak nigdy nie da mu spokoju. Odwrócił wzrok od ekranu i spojrzał na Kyuhyuna stojącego na środku salonu, czytającego coś z kartki. Nadal nie odpuścił sobie tej umowy czy co? A, tak, to o tym marudził odkąd wrócił z uczelni. Widok był dość zabawny, bo zmywając podłogi, wycierając kurze czy układając książki w biblioteczce, co chwila rzucał spod przydługiej grzywki nienawistne spojrzenia w stronę Heechula, którego jedyną reakcją na to były dość zabawne dźwięki, brzmiące jak z trudem hamowane wybuchy śmiechu. Dzieciakowi też najwyraźniej wydawało się, że zdziała coś jakimiś bełkotliwymi docinkami, w rodzaju "kompleks księcia jak się patrzy", "nadęty burżuj se lokaja znalazł". Niedoczekanie. Westchnął, wstał z fotela, nie wyłączając telewizora, przeszedł obok studenta nie racząc go nawet spojrzeniem i skierował swoje kroki na górę.
Uhh. Co za ćwierćinteligent, półgłówek, jak myśli że może sobie pomiatać każdym to się grubo myli! Szatyn natychmiast podążył za starszym, klnąc pod nosem. Oho, idzie do swojego pokoju! Perfekcyjnie, tam mu już się nie wywinie. W ostatnim momencie włożył stopę między drzwi a próg, uniemożliwiając Heechulowi ich zamknięcie. Przez parę chwil mierzyli się wzrokiem, Kim chłodnym, niewyrażającym żadnych emocji, Cho przenikliwym i ukazującym zdenerwowanie. W końcu businessman westchnął.
- Punkt drugi: pracownik ma całkowity, dożywotni zakaz wchodzenia do pokoju pracodawcy, od tego prawa nie ma wyjątków ani odstępstw. - Wypchnął stopę Kyuhyuna i zatrzasnął drzwi.
~*~
Nareszcie. Pierwsza chwila od wystarczająco dawna, w której nie było nikogo wokół niego. Nareszcie żadnych zadufanych w sobie Heechulów czy innych rozpieszczonych Taeminów. Właściwie, to po zastanowieniu ten stan rzeczy miał swoje plusy, na przykład w postaci wielu cichych uliczek, po których o tej godzinie nikt nie chodził, więc Kyuhyun mógł w spokoju celebrować swoją aspołeczność niechęć do głupich ludzi. Na dzisiaj w sumie zrobił już wszystko co miał zrobić, łącznie z dobiciem targu o umowę. Co prawda kilka podpunktów go nie bardzo satysfakcjonowało, na przykład ten z wypełnianiem jakichś papierów i druczków (już wolał chodzić po zakupy, serio), ale odwożenie rano na uniwersytet było wystarczającym pocieszeniem. Tylko parę razy mu przeszło przez myśl, że miał narzucać swoje warunki, a nie perswadować, a i tak szybko zagłuszał to głos non stop mówiący "poza tym domem nie masz gdzie mieszkać". Pieprzony szmal. Pieprzony płaszcz. Pieprzone kakao. I pieprzony Heechul.
Wyjął z kieszeni odtwarzacz mp3, który pożyczył mu Taemin, mówiąc, że nie słuchanie muzyki jest bardzo nie na czasie. W sumie, to ten dzieciak, z wszystkimi swoimi dziwactwami i naiwnością, był całkiem w porządku. Kyuhyun włożył słuchawki do uszu i wybrał jakąś pierwszą z brzegu piosenkę; jeśli wierzyć nazwie wyświetlonej na ekranie, było to "Raining spell for love" zespołu Super Junior. Super Junior... skądś kojarzył tą nazwę... No tak! To ci od tego śmiesznego "Sorry Sorry". Pogratulował sobie w myśli, że nie był może aż takim ignorantem muzycznym.
...Okej, był. Ale miał usprawiedliwienie! Jak miał słuchać muzyki bez odtwarzacza? A wyjce, których słuchał Minho, raniły go w uszy, więc żył przez te dwadzieścia cztery lata mając do czynienia z muzyką tylko w centrach handlowych, w których puszczali przez głośniki zwykle jakieś Girls Generation czy inne piszczące lasie.
Po parudziesięciu metrach musiał przyznać, że piosenka mu się podobała. Na tyle, żeby puścić ją jeszcze raz. I jeszcze raz. I kolejny.
Aż w końcu nastąpiło najgorsze... Jeśli kiedyś spotkacie Kyuhyuna, nigdy, ale to NIGDY nie wspominajcie że to przeczytaliście. On woli trwać w świecie, w którym to się nie wydarzyło, to była tylko iluzja, fatamorgana... ale słychać było naprawdę. Kyuhyun zaczął nucić. Na ulicy. Nie, nie nucić. Śpiewać. No, wybaczcie mu, kiedy ma się słuchawki na uszach nie kontroluje się głośności!
Co gorsza, zza zakrętu wyszła jakaś pani, a Cho zauważył ją dopiero po paru metrach. Do listy "pieprzone..." można teraz dodać Super Junior. Zdecydowanie. Pieprzone Super Junior. To oni doprowadzili biednego studenta do tego, że w panice wyjął słuchawki z uszu i z pewnością zawróciłby i uciekł, gdyby nie nagły napływ wspomnień.
Znał tę osobę.
...Okej, był. Ale miał usprawiedliwienie! Jak miał słuchać muzyki bez odtwarzacza? A wyjce, których słuchał Minho, raniły go w uszy, więc żył przez te dwadzieścia cztery lata mając do czynienia z muzyką tylko w centrach handlowych, w których puszczali przez głośniki zwykle jakieś Girls Generation czy inne piszczące lasie.
Po parudziesięciu metrach musiał przyznać, że piosenka mu się podobała. Na tyle, żeby puścić ją jeszcze raz. I jeszcze raz. I kolejny.
Aż w końcu nastąpiło najgorsze... Jeśli kiedyś spotkacie Kyuhyuna, nigdy, ale to NIGDY nie wspominajcie że to przeczytaliście. On woli trwać w świecie, w którym to się nie wydarzyło, to była tylko iluzja, fatamorgana... ale słychać było naprawdę. Kyuhyun zaczął nucić. Na ulicy. Nie, nie nucić. Śpiewać. No, wybaczcie mu, kiedy ma się słuchawki na uszach nie kontroluje się głośności!
Co gorsza, zza zakrętu wyszła jakaś pani, a Cho zauważył ją dopiero po paru metrach. Do listy "pieprzone..." można teraz dodać Super Junior. Zdecydowanie. Pieprzone Super Junior. To oni doprowadzili biednego studenta do tego, że w panice wyjął słuchawki z uszu i z pewnością zawróciłby i uciekł, gdyby nie nagły napływ wspomnień.
Znał tę osobę.