czwartek, 8 stycznia 2015

Don't tease me - rozdział II


          Witam po długim czasie. Mimo takiego czasu wolnego, moja wena chyba się wyprowadziła, bo pisało mi się straaaaasznie ciężko, dlatego mam wrażenie że ten rozdział jest beznadziejny (pomijając już, że bardzo krótki i właściwie nic się w nim nie dzieje).
          Boję się, że was zawiodę, bo mimo że nie zaszaleliście z ilością komentarzy pod pierwszym rozdziałem (może dlatego moja wena się obraziła?), to generalnie opinie były pozytywne. Tylko że z tamtego rozdziału byłam zadowolona, a z tego nie jestem ani trochę. 
          No nic. Postaram się bardziej. Może moja wena wróci, na co liczę. Liczę też na trochę więcej komentarzy, bo głupio mi pisać, nie wiedząc, czy ktokolwiek to czyta.
          Następnego rozdziału nie oczekiwałabym wcześniej niż za 3 tygodnie, no chyba że się popiszecie i będzie dużo komentarzy - wtedy jest szansa, że przysiądę wcześniej i to napiszę.


 Rozdział nie był betowany.


 

_______________________







          Kim Heechul miał to szczęście, że był inteligentny. Był to niejako dar od losu, który pozwalał mu analizować rzeczywistość i wyciągać trafne wnioski. Dzięki temu często mógł w porę wygasić naturalne reakcje i zastąpić wyuczonymi, co niejednokrotnie pomogło mu wiele ugrać. Pokazywał na zewnątrz coś zupełnie innego niż naprawdę myślał, kreował swój własny obraz w oczach innych, subtelnie i niezauważalnie pokazując im kogoś, kim nie był. Ale to się opłacało. Zamiast często zagubionego i przeżywającego wszystko mężczyzny, ludzie widzieli w nim statecznego, chłodnego i rozsądnego człowieka sukcesu. Heechul do tego stopnia zaadaptował się do tej roli, że udawało mu się nawet oszukać samego siebie.
           W ciągu ułamka sekundy, nawet nie, zastąpił zdziwienie widoczne na jego twarzy znudzoną obojętnością, dopełniając wizerunku szerokim ziewnięciem. Zażenowanie swoim strojem zepchnął na samo dno świadomości, wyobrażając sobie że ma na sobie najnowszy garnitur od Prady. W końcu ponoć inni widzą ciebie tak, jak widzisz samego siebie. Cóż, jakkolwiek, nie spodziewał się, że przybysz, zamiast uroczego szlafroczka, ujrzy tam wspaniały, elegancki strój, ale może, może uda mu się chociaż sprawić, że pomyśli, iż to ostatni krzyk mody. Wzruszył ramionami, nie racząc nawet skomentować tej dość niecodziennej wiadomości, uważając, że takie zachowanie pozwoli mu ukazać głęboką ignorancję do tak marnego człowieka jak ów student.
          - Zanieś rzeczy do pokoju na poddaszu, później wyrzuć śmieci, wyjmij naczynia ze zmywarki i sprawdź jakie są przewidywane kursy koron norweskich na przyszły tydzień i czy warto kupić akcje elektrowni Kongsvinger. Oczekuję cię tutaj za pół godziny - odwróciwszy się tyłem do przybysza, rzucił przez ramię lekkim tonem, ale zadbał, aby zabrzmiało to wystarczająco apodyktycznie. Tymczesem Lee odwrócił się na kanapie, zupełnie nie kryjąc zaskoczenia. Heechul miał jedynie nadzieję, że ten nie powie niczego głupiego.
          - O. Kto to? Ten Kyuhyun - łamaga? To nie oglądasz dalej ze mną? Bo twój ulubiony smok zaraz będzie walczył i... - Kim, z trudem powstrzymując zbolały jęk, przycisnął dłoń do ust młodszego, dość brutalnie przerywając mu kompromitującą wypowiedź. No pięknie. To teraz cały świat się dowie, co ogląda w domu ten dojrzały mężczyzna. Taemin, nadal z ręką starszego na twarzy pomachał do przybysza entuzjastycznie i bez cienia wstydu, jakby przed sekundą wcale nie nazwał go łamagą.
          Kyuhyun przyglądał się tej scenie z drwiącym uśmieszkiem. Jeden zero dla niego... albo nawet trzy zero, jeśli liczyć dodatkowe punkty za szlafrok w słoniki i za oglądanie bajek przez faceta w średnim wieku. Wciągając ciężki bagaż po schodach rzucił jedynie krótkie:
          - Ładny szlafrok!
          Złość niebezpiecznie szukała ujścia, ale businessman w ostatnim momencie się powstrzymał.
          - Dziękuję - wydusił z zaciśniętymi zębami, kiedy student już zniknął na górze. To będzie ciężka relacja.
          Zupełnie odmiennego zdania był Kyuhyun, niezmiernie z siebie zadowolony. Będzie łatwiej niż się wydawało. Możliwie powoli wziął się za wykonywanie poleceń. O nie, nie zamierzał się od niczego wymigiwać, nie był oszustem. Umowa to umowa... na szczęście umowę można zawsze ładnie utemperować.


~*~


          - Ekhm. To jakie są kursy koron?
          Pół godziny przeznaczone na wykonanie zadań minęło bardzo szybko, spędzone przez Kyuhyuna na pracy (mniejsza część) i podsłuchiwaniu rozmów lokatorów (większa część), z których wywnioskował między innymi to, że ten dziwny dzieciak to niejaki Lee Taemin, kuzyn pana prawie-groźnego, jednocześnie żyjący na czas studiów jak pasożyt na jego koszt. Wygodne, niewątpliwie. Dla jaśnie pana Heechula pewnie nie było to żadne znaczące obciążenie, zresztą nic pewnie nie było dla niego obciążeniem, skoro mógł sobie teraz wygodnie siedzieć na skórzanym, DROGIM fotelu z nogą na nogę, notując coś srebrnym, zapewne bardzo DROGIM długopisem na kartce, która znając życie była z tak wspaniałego gatunku papieru, że również była DROGA. Cho stał nad nim, bezczelnie wpatrując się w zapiski, od dwóch minut czekając na jakąkolwiek reakcję, której dopiero teraz się doczekał.
          - Nie mam przeglądarki internetowej w głowie, tak się składa, i podejrzewam że ty też nie. Chyba, że się mylę, to mnie popraw.
          Kim dopiero teraz raczył podnieść wzrok, uśmiechając się drętwo.
          - Komputer. Wiesz co to za urządzenie, czy może jesteś zbyt... zacofany?
          To był impuls, Cho nie był w stanie w żaden sposób opanować fali wściekłości, która jak wielki taran zburzyła jego opanowanie i zdefragmentowała racjonalne myślenie, pozostawiając morze czystego wzburzenia, które nie wiedziało, co można mówić, a czego pod żadnym pozorem nie.
          - A twój ograniczony umysł nie rozumie, że NIE KAŻDY ma miliardy na koncie i nie każdego STAĆ na komputer, bo może priorytetem jest mieć co jeść?!
          W tym momencie z trudem powstał z prochów jego umysł, o tą sekundę za późno, bo usłyszawszy właśnie wypowiedziane słowa postanowił popełnić widowiskowe harakiri. Pozostawił tym samym ciało na pastwę niewątpliwej głupoty, bo to było jedyne, co mogło popchnąć Kyuhyuna do zrobienia tak idiotycznej rzeczy, jaką była ucieczka.
          No, pięknie. Pierwszy dzień znajomości, a on otwarcie wykrzykuje na cały dom, że nie ma grosza, tym samym tracąc jakąkolwiek dumę, którą kiedykolwiek miał. Brawo, perfekcyjne zagranie! Zatrzasnął drzwi do pokoju i ruszył w stronę swojej walizki, z zamiarem jak najrychlejszego opuszczenia tego przyczółku szatana, gniazda najobrzydliwszej hieny, jaką widział w życiu. Zanim jednak zdążył dojść choćby do połowy pokoju, drzwi lekko się uchyliły, na co Kyuhyun odwrócił się gwałtownie, gotów odeprzeć atak.
          Ten jednak nie nadszedł. Przez niewielką szparę widać było twarz tego parszywca, teraz jednak dziwnie... zmartwioną? Czyżby na starość przyszły też wyrzuty sumienia? Patrzył gdzieś w bok, starając się usilnie ukryć zmieszanie.
          - W pokoju Taemina, czyli tym na końcu korytarza na piętrze, jest laptop. Nie ma hasła. - Mówił szybko i tonem zbyt niedbałym, jak na niego, co było co najmniej niepokojące. Jeszcze bardziej niepokojący był moment, kiedy spojrzał wprost na studenta. - I jeszcze... - Jego oczy wyrażały wtedy niemal życzliwość, ale chyba szybko wrócił do zmysłów, bo zaraz zastąpiła ją jego zwyczajna zimna ignorancja. - Nic, nieważne.


~*~

          Szedł przez zaludnioną ulicę, którą bardzo dobrze poznawał, jednak zwykle była niemal zupełnie pusta. Teraz niemal nie dało się przejść w tłumie wypełniającym całą wolną przestrzeń. Wiele osób wyglądało jakby się gdzieś spieszyło, bo co chwilę ktoś go potrącał ramieniem i nawet tego nie zauważał. Kyuhyun przedzierał się metodycznie, jednak wciąż pozostawał w tym samym miejscu. Domy wkoło wydawały się jakieś martwe, jakby opuszczone wiele lat temu. Gdzieś wśród nich było też gruzowisko, porośnięte mchem i chwastami, a spod niego wydobywał się gęsty dym. Cho złapał się płotu, nie dając się przepchnąć tłumowi, który coraz bardziej na niego napierał, jakby agresywnie, i ze zdziwieniem spojrzał na małego chłopca stojącego wśród zburzonych cegieł. Chłopiec łkał cicho, zaciskając w dłoniach jakiegoś pluszowego misia. Dlaczego nikt mu nie pomoże? Nie spyta się, co się stało? Kyuhyun już miał do niego coś krzyknąć, kiedy ten spojrzał prosto na niego i wskazał na niego palcem.
          - To twoja wina - powiedział cichym głosem, jednak cały tłum najwyraźniej to usłyszał, bo wszyscy odwrócili się w stronę studenta, łypiąc na niego wrogo.
          - Co? Ja? Jak? Dlaczego?
          - To twoja wina! - Tym razem do chłopca przyłączyło się kilka osób, otaczając go jak głodne wilki. - To twoja wina!
          Po chwili już wszyscy go otaczali, wskazując na niego palcami i krzycząc jednocześnie.  
          - To twoja wina! Twoja wina! Twoja, twoja... twoja wina!
          Wszystko zniknęło kiedy upadł i ocknął się w łóżku w jakimś ogromnym pokoju, z jakimś facetem stojącym nad nim i uśmiechającym się szyderczo. Co do cholery?
          - Godzina szósta, a ja nie mam śniadania. Tylko nie krzycz, jak przed chwilą, że to nie twoja wina.
          Kurwa mać. Prawie zapomniał, że zgodził się robić za służkę u jakiegoś gościa, który najwyraźniej był przekonany, że jest czymś w rodzaju księcia, i że skoro ma pieniądze, to może wszystko. 
          Okej. Mógł.
          Zrobił jakiś durny grymas do tego tępego bogacza, który już szedł w kierunku drzwi, i przesunął dłonią po twarzy. Widok Heechula rano, mimo że niezbyt przyjemny, pozwolił mu ekspresowo zapomnieć o nawiedzającym go prawie co noc śnie, właściwie koszmarze, z którego zawsze pamiętał jedynie jakieś urywki. 
          Po kolei. Właśnie był w beznadziejnie dużym domu w którym wszystko kosztowało majątek, z zadufanym w sobie idiotą i rozpieszczonym dzieciakiem, była szósta, na ósmą miał zajęcia na drugim końcu miasta, a teraz miał zrobić śniadanie... Chwilę!
          - Księciuniu! - krzyknął, w biegu wsuwając klapki na stopy i wybiegając za Kimem. Ten odwrócił się powoli, mierząc Kyuhyuna ze zniesmaczoną miną (okej, co biedny student miał poradzić że zawsze spał w samych bokserkach?). - Od kiedy to mam jeszcze robić za kucharza?
          Oho, czyżby zaczynał się bunt? I jaki "księciunio"? Heechul przywołał lodowaty wyraz twarzy i ziewnął pokazowo.
          - Odkąd u mnie mieszkasz - skwitował, ruszając dalej. Za nic nie mógł dać za wygraną temu pasożytowi, nie był darmowym hotelem, to on miał tu odnosić korzyści, nie jakiś chłoptaś z ulicy. Co go zdziwiło, to to, że nadal słyszał przytłumione kroki za sobą, ale postanowił to zignorować. Szło mu całkiem nieźle, dopóki tamten nie zastąpił mu drogi. Natychmiast wykonał zwrot w bok, aby obejść szatyna, ale znów został zagrodzony.
          - Przesuń się. - Włożył w słowa możliwie dużo jadu.
          - Podpiszmy umowę.
          - Umowa jest prosta. Ja mówię - ty robisz.
          Cho myślał szybko. Skoro nie pójdzie na układ, trzeba zadziałać podstępem.
          - Czyli jeśli powiesz "pocałuj mnie w dupę", to mam to zrobić? - Dobre zagranie. Student pogratulował sobie pomyślunku, oczekując ulegnięcia.
          - Właściwie, to całkiem kusząca propozycja - skwitował Heechul, wymijając skonfundowanego Kyuhyuna. 
          - Podwieź mnie na uczelnię. - Młodszy zmienił temat, kalkulując to jako dobre posunięcie. Teraz powinna się zacząć kłótnia, którą poprowadzi tak, aby wyjść na swoje.
          - Okej. Zrób śniadanie.
          Businessman kolejny raz zaskakiwał. Dlaczego za cholerę nie dało się przewidzieć jego zagrań? Chociaż z drugiej strony... to brzmiało jak całkiem korzystny układ.



~*~


          - Co? Pogrzało cię? Zgodziłeś się?! To może być jakiś chory psychicznie zboczeniec, jakiś... - Minho miał na twarzy totalny szok i niedowierzanie, a z krzesła prawie spadł, krzycząc na tyle głośno, że zwrócił na siebie uwagę całej sali wykładowej. Spojrzawszy przepraszająco na wykładowcę, kontynuował już ciszej. - Dlaczego? Co on ci zrobił? Groził ci? Może idź z tym na policję, zgłoś to komuś...
          - Uspokój się, idioto. Sam do niego poszedłem, bo wywalili mnie z akademika i...
          - COO?!
          Kyuhyun nie mógł powstrzymać bezsilnego uderzenia otwartą dłonią w czoło. Czasami się zastanawiał, dlaczego zadawał się z tym kretynem.
          - Panowie Cho i Choi, proszę o spokój, tak się składa że resztę sali może interesować wykład, nawet jeśli wy uważacie go za wybitnie niewartego waszej uwagi.
          Szatyn spojrzał na przyjaciela karcąco, jakby ta uwaga była skierowana tylko do niego, a nie do ich obu. Nie zrobiło to jednak na nim większego wrażenia, bo wciąż wyglądał na wstrząśniętego przed chwilą usłyszanymi faktami.
          - Jak to wywalili? Nawet znając twoją sytuację? No i co zrobił ten gościu, jak do niego wbiłeś? - Minho poszedł chyba po rozum do głowy, bo tym razem szeptał, nie mniej przejęty niż wcześniej.
          - Skoro byłem 5 miesięcy do tyłu z czynszem, to się nie dziwię. Co zrobił? Nic. Aż się zdziwiłem, wyglądał jakby się tego spodziewał, czy coś. Nie wiem, dziwny jest, ma syndrom księcia i ciężko go podejść. Ale wiesz, przynajmniej mam gdzie mieszkać, nie rób takiej zbolałej miny, znam podstawy samoobrony. Poza tym facet wygląda na takiego, co by muchy nie zabił, bo bałby się pobrudzić. 
          - No, jak dla mnie wcale przyjemnie nie wyglądał... - Choi miał sceptyczny wzrok, ale już przynajmniej nie wyglądał, jakby miał zejść na zawał.
          - Znasz mnie, jedyna osobą która tu się może bać to on. Poza tym ma zupełnie niegroźnego kuzynka, więc sam na sam z nim w domu nie jestem. Chociaż ten kuzyn też jest dziwny, co za facet nosi długie, rude włosy i ubiera się jak dzieciak z gimnazjum?
          Nie wiadomo dlaczego, Minho nagle otworzył szeroko oczy, jakby to, co powiedział teraz było bardziej szokujące niż wszystko wcześniej.
          - Em... wszystko w porządku? - Kyuhyun szturchnął jego ramię.
          - Wiesz jak ten kuzyn się nazywa? 
          - Taemin, a co? Lee Taemin.
          Choi prawie zapadł się pod ławkę, zbladł i wydał z siebie dziwny dźwięk, coś między kaszlnięciem a zachłyśnięciem się.
          - Minho, co się dzieje? Kim on jest?
          - To... to mój stalker.